pompy abs, abs pump
wiercenie studni
Wiara
Rozumiem, po prostu z Twoich postów bije niechęć do Kościoła, więc pomyślałam, że jest on głownym sprawcą Twojego teraźniejszego podejścia, a przecieź on nie jest najważniejszy w wierze. Ja rónież nie poddaje się ślepo i bezmyślnie wszystkiemu, co głosi
tak, sam fakt, że wogóle o tym myślisz, a nie po prostu odpuszczasz sobie - bo w sumie to do kościoła Ci się nie chce chodzić, albo coś w tym rodzaju - świadczy bardzo dobrze. Ja miałam taki czas, kiedy bezmyślnie chodziłam do Kościoła (ze względu na rodziców) i sie w sumie nad tym wszystkim głębiej nie zastanawiałam, aż doszłam do takiego punktu, gdzie wśród wiernych widziałam jedynie fałsz i obłudę, wydawało mi się, że właściwie wszyscy przychodzą do kościoła, żeby po prostu być, nie zastanawiając się zupełnie nad własną wiarą, i tak w sumie wśród niektórych jest, ale z pewnością jest ich mniej, niż sobie to wyobrażałam. Aż w końcu zaczęłam mieć coraz więcej wątpliwości i coraz częściej dochodzić do wniosku, że to wszystko jest jakby bez sensu, ta cała wiara.
Ale jak już wspomniałam wcześniej spotkałam pewnego człowieka, który mi uświadomił wiele rzeczy np. właśnie to, że moja wiara nie zależy od księży, ich błedów czy wiernych, ale zależy tylko i wyłącznie ode mnie. Że Bóg istnieje, on jest tego pewien, i nas kocha, bez względu na wszystko, jest wiele religii, które i tak prowadzą do Niego. Pewnie kiedy się tak to czyta, brzmi to hm.. średnio przekonującą, jednak kiedy widziałam to w jego oczach i słyszałam tą pewność w głosie.. I później stopniowo mój światopogląd zaczął ulegać zmianie. Często czytam sobie krótką notatkę, którą następnego napisałam jako wielki skrót jego 'wykładu' i bardzo mi ona pomaga, gdy czuję, że znowu bezmyślnie zatapiam się w codzienności.
Jej przepraszam, że się tak rozpisałam.
Mam nadzieję, że może chociaż w małym stopniu Ci, tudzież komukolwiek innemu to pomogło.
^^
tak, sam fakt, że wogóle o tym myślisz, a nie po prostu odpuszczasz sobie - bo w sumie to do kościoła Ci się nie chce chodzić, albo coś w tym rodzaju - świadczy bardzo dobrze. Ja miałam taki czas, kiedy bezmyślnie chodziłam do Kościoła (ze względu na rodziców) i sie w sumie nad tym wszystkim głębiej nie zastanawiałam, aż doszłam do takiego punktu, gdzie wśród wiernych widziałam jedynie fałsz i obłudę, wydawało mi się, że właściwie wszyscy przychodzą do kościoła, żeby po prostu być, nie zastanawiając się zupełnie nad własną wiarą, i tak w sumie wśród niektórych jest, ale z pewnością jest ich mniej, niż sobie to wyobrażałam. Aż w końcu zaczęłam mieć coraz więcej wątpliwości i coraz częściej dochodzić do wniosku, że to wszystko jest jakby bez sensu, ta cała wiara.
Ale jak już wspomniałam wcześniej spotkałam pewnego człowieka, który mi uświadomił wiele rzeczy np. właśnie to, że moja wiara nie zależy od księży, ich błedów czy wiernych, ale zależy tylko i wyłącznie ode mnie. Że Bóg istnieje, on jest tego pewien, i nas kocha, bez względu na wszystko, jest wiele religii, które i tak prowadzą do Niego. Pewnie kiedy się tak to czyta, brzmi to hm.. średnio przekonującą, jednak kiedy widziałam to w jego oczach i słyszałam tą pewność w głosie.. I później stopniowo mój światopogląd zaczął ulegać zmianie. Często czytam sobie krótką notatkę, którą następnego napisałam jako wielki skrót jego 'wykładu' i bardzo mi ona pomaga, gdy czuję, że znowu bezmyślnie zatapiam się w codzienności.
Jej przepraszam, że się tak rozpisałam.
Mam nadzieję, że może chociaż w małym stopniu Ci, tudzież komukolwiek innemu to pomogło.
^^
- niepokorna
- -#
- Posty: 3930
- Rejestracja: 2010-01-25, 20:46
jakbym słyszała siebieriel pisze:aż doszłam do takiego punktu, gdzie wśród wiernych widziałam jedynie fałsz i obłudę, wydawało mi się, że właściwie wszyscy przychodzą do kościoła, żeby po prostu być, nie zastanawiając się zupełnie nad własną wiarą
tak, brzmi średnio przekonująco Ale wiem o co Ci chodzi. Przydałaby mi się rozmową z kimś takim. Z mojego zastanawiania się wychodzą tylko coraz bardziej niechęcące mnie wnioski. To coraz bardziej takie błędne kolo, mam wrażenie, że trudno byłoby mnie przekonać, że za bardzo jestem uparta i pewna słuszności swoich poglądów. Uparta jak osioł - tak to zdecydowanie moja ulubiona cechariel pisze:Ale jak już wspomniałam wcześniej spotkałam pewnego człowieka, który mi uświadomił wiele rzeczy np. właśnie to, że moja wiara nie zależy od księży, ich błedów czy wiernych, ale zależy tylko i wyłącznie ode mnie. Że Bóg istnieje, on jest tego pewien, i nas kocha, bez względu na wszystko, jest wiele religii, które i tak prowadzą do Niego. Pewnie kiedy się tak to czyta, brzmi to hm.. średnio przekonującą,
Heh dla mnie ta rozmowa była niespodziewanym ciosem w plecy (edit: no może mniej brutalnie, mocnym uderzeniem w twarz).. siedzę sobie spokojnie w swoim anty-kościelnym światopoglądzie, a tu nagle przychodzi ktoś, kto swoją wiarą i przekonaniem doprowadza mnie do nieposkromionego wybuchu płaczu xdniepokorna pisze:tak, brzmi średnio przekonująco Ale wiem o co Ci chodzi. Przydałaby mi się rozmową z kimś takim. Z mojego zastanawiania się wychodzą tylko coraz bardziej niechęcące mnie wnioski. To coraz bardziej takie błędne kolo, mam wrażenie, że trudno byłoby mnie przekonać, że za bardzo jestem uparta i pewna słuszności swoich poglądów. Uparta jak osioł - tak to zdecydowanie moja ulubiona cecha
Warto myślę jednak zacząć od Pisma. Ja czytam tak po troszuńciu, staram się to robić codziennie, i mimo, że pewne treści wzbudzają co najmniej zdziwienie, to od tamtego czasu czuję się lepiej, a przynajmniej takie odnosze wrażenie.
Bóg jest dla mnie czymś co mi narzucono. Po prostu kazano mi w niego wierzyc, ot co.M. pisze:I czym a raczej Kim jest dla was wasz Bóg?
Po obejrzeniu filmu, którego tytułu za cholerę nie mogę sobie przypomniec, nie specjalnie wierzę w tę całą szopkę.M. pisze:Jak patrzycie na swoja wiarę?
Film opowiadał o pewnym człowieku.
Konkretnie był to człowiek, który wyewoluował z człowieka pierwotnego, nie starzał się, więc przeżył wszystkie epoki aż do 2000r. bo jakoś w tym roku dzieje się akcja filmu.
Zwierzył się przyjaciołom, że jest Jezusem. A co ze śmiercią? Z naukami? Ze zmartwychwstaniem? Powiedział, że uczył się od jakiegoś buddy w Indiach później się przeniosł po jego śmierci, i fakt faktem - nauczał.
Skazano go na śmierc. Nie przykuto go do krzyża - pierwsza bujda - tylko go przywiązano. W Indiach nauczył się również spowalniać bicie serca, więc pomyśleli, że nie zyje. Kolejna bujda - nie przebito mu klatki piersiowej. A później po prostu wyszedł z grobowca, ale zauważyli go, ot co.
W filmie było więcej szczegółów, ale mi umknęły.
Wszystko, naprawdę wszystko można wyjaśnić.
Re: Wiara
Jak patrze? Dla mnie Nauki Buddy są życiową mądrością, i wskazówką jak zapracować sobie dobrą karmę.M. pisze:Jak patrzycie na swoja wiarę? Czym ona dla was jest? I czym a raczej Kim jest dla was wasz Bóg?
Buddyzm, dla mnie jest uwolnieniem od szarości, pozwoleniem na skupienie.
W Buddyzmie jako tako nie ma boga, sam Budda też nim nie jest.
Rose, niestety moi rodzice są ateistami, mój brat też. Ja wybrałem Buddyzm bo potrzebowałem rozwinąć się duchowo.
Co do spotkań, to niestety w Polsce nie ma wielu wyznawców buddyzmu, wiele osób, zwłaszcza starszych, uważa to za sektę. Jedyne spotkania, to są nauki, które też są jak dla mnie rzadkością.
Co do obrzędów i tradycji, tak jak w chrześcijaństwie, judaizmie czy islamie, są modlitwy, np. przed jedzeniem odmawiam:
Najwyższemu nauczycielowi – drogocennemu Buddzie,
Najwyższemu obrońcy – drogocennej świętej Dharmie,
Najwyższemu przewodnikowi – drogocennej Sandze,
Źródłom Schronienia – Trzem Klejnotom – składam to w ofierze.
Poza tym jest najważniejsze święto dla buddystów, urodziny Buddy, które wypadają zazwyczaj na początku maja. W Buddyzmie jest wiele obrzędów, jak w każdej wierze.
Chętnie odpowiem na pytania, ale jakieś konkretne, bo tak to trudno mi odpowiedzieć.
Co do spotkań, to niestety w Polsce nie ma wielu wyznawców buddyzmu, wiele osób, zwłaszcza starszych, uważa to za sektę. Jedyne spotkania, to są nauki, które też są jak dla mnie rzadkością.
Co do obrzędów i tradycji, tak jak w chrześcijaństwie, judaizmie czy islamie, są modlitwy, np. przed jedzeniem odmawiam:
Najwyższemu nauczycielowi – drogocennemu Buddzie,
Najwyższemu obrońcy – drogocennej świętej Dharmie,
Najwyższemu przewodnikowi – drogocennej Sandze,
Źródłom Schronienia – Trzem Klejnotom – składam to w ofierze.
Poza tym jest najważniejsze święto dla buddystów, urodziny Buddy, które wypadają zazwyczaj na początku maja. W Buddyzmie jest wiele obrzędów, jak w każdej wierze.
Chętnie odpowiem na pytania, ale jakieś konkretne, bo tak to trudno mi odpowiedzieć.
- marionetkowa
- -#
- Posty: 823
- Rejestracja: 2010-02-23, 00:26
- marionetkowa
- -#
- Posty: 823
- Rejestracja: 2010-02-23, 00:26
- niepokorna
- -#
- Posty: 3930
- Rejestracja: 2010-01-25, 20:46
marionetkowa, w judaizmie i chrześcijaństwie wychwalamy boga który ma nad nami władze, i jego słowo zawsze jest ostatnie.
niepokorna, dzień zaczynam od Pieśni Klejnotu Buddy, potem pieśni dziękczynne, ofiarowanie, i mogę już dalej działać. Najważniejszym świętem są urodziny Buddy, dzień Dharmy, Sanghi, Parinirwany. Nie, do kościołów nie, co najwyżej do klasztorów gdzie udzielane są nauki. Lecz w Polsce nie ma klasztoru Madhyamika.
Przesłanie Buddyzmu, a dokładnie Nauk Buddy, to jest osiągnięcie Drogi Buddy, czyli stanu idealnego spokoju, równowagi i mądrości. W każdym "wcieleniu" doskonalimy jedną umiejętność, gdy wyszkolimy już wszystkie osiągniemy stan Oświecenia.
niepokorna, dzień zaczynam od Pieśni Klejnotu Buddy, potem pieśni dziękczynne, ofiarowanie, i mogę już dalej działać. Najważniejszym świętem są urodziny Buddy, dzień Dharmy, Sanghi, Parinirwany. Nie, do kościołów nie, co najwyżej do klasztorów gdzie udzielane są nauki. Lecz w Polsce nie ma klasztoru Madhyamika.
Przesłanie Buddyzmu, a dokładnie Nauk Buddy, to jest osiągnięcie Drogi Buddy, czyli stanu idealnego spokoju, równowagi i mądrości. W każdym "wcieleniu" doskonalimy jedną umiejętność, gdy wyszkolimy już wszystkie osiągniemy stan Oświecenia.
- niepokorna
- -#
- Posty: 3930
- Rejestracja: 2010-01-25, 20:46
a długo Ci to zajmuje?nieobecny pisze:dzień zaczynam od Pieśni Klejnotu Buddy, potem pieśni dziękczynne, ofiarowanie, i mogę już dalej działać.
co robi się w takie święta?nieobecny pisze:Najważniejszym świętem są urodziny Buddy, dzień Dharmy, Sanghi, Parinirwany
Spotykasz się z innymi buddystami gdzieś? by się razem modlić czy coś takiego?