pompy abs, abs pump
wiercenie studni
Bierzmowanie
Ja miałem 2 lata temu, dobrze wspominam ten dzień. Przygotowania... hmmmm chodziliśmy 2 lata z jakimiś książeczkami i zbieraliśmy podpisy, dużo ludzi oszukiwało, ale to ich sprawa, ja zawsze traktowałem to poważnie Mieliśmy też spotkania, na których mówiliśmy sobie o życiu dorosłych chrześcijan, o prawach, obowiązkach, czytaliśmy fragm. Pisma Świętego głównie Dzieje Apostolskie bo tam jest opis sakramentu. Msza była czymś wyjątkowym. Na pewno nie zaszkodzi przyjąć sakramentu Pozdr
Bierzmowanie przede mną A dokładniej pod koniec maja.
Myślę, że spotkania do bierzmowania, zdawanie pytań są ważne. Sakrament bierzmowania to pierwszy, który przyjmujemy w pełni świadomie, od nas zależy czy do niego przystąpimy, głupio by było żeby osoba przystępująca do bierzmowania nie znała podstawowych dogmatów chrześcijańskich, składu apostolskiego itp. , żeby sprawdzić, czy ktoś sobie to przyswoił najprostszym sposobem jest zdawanie pytań.
Myślę, że spotkania do bierzmowania, zdawanie pytań są ważne. Sakrament bierzmowania to pierwszy, który przyjmujemy w pełni świadomie, od nas zależy czy do niego przystąpimy, głupio by było żeby osoba przystępująca do bierzmowania nie znała podstawowych dogmatów chrześcijańskich, składu apostolskiego itp. , żeby sprawdzić, czy ktoś sobie to przyswoił najprostszym sposobem jest zdawanie pytań.
tak samo jak Insomnia, =)
przygotowania trwają dwa lata, spotkania średnio raz w miesiącu. Uważam, że są bardzo potrzebne. Kiedy zaczynałam przygotowania miałam totalnie wylane na Kościół, na księży, ba, nabijałam się z nich. Podpisy podrabiałam, do kościoła nie chodziłam (byłam na swojej rocznicy i okazyjnie na śluby,chrzty) po roku gdy ksiądz kazał nam przyjść na mszę bo coś tam to poszłam dla świętego spokoju i wtedy poznałam OAZĘ i wtedy wszystko się zmieniło. Ale o tym pisać nie będę napiszę tylko że chodzę do kościoła częściej niż w niedzielę i święta, należę do OAZY
A imię z bierzmowania to będzie Gabriela Z moich powodów osobistych
przygotowania trwają dwa lata, spotkania średnio raz w miesiącu. Uważam, że są bardzo potrzebne. Kiedy zaczynałam przygotowania miałam totalnie wylane na Kościół, na księży, ba, nabijałam się z nich. Podpisy podrabiałam, do kościoła nie chodziłam (byłam na swojej rocznicy i okazyjnie na śluby,chrzty) po roku gdy ksiądz kazał nam przyjść na mszę bo coś tam to poszłam dla świętego spokoju i wtedy poznałam OAZĘ i wtedy wszystko się zmieniło. Ale o tym pisać nie będę napiszę tylko że chodzę do kościoła częściej niż w niedzielę i święta, należę do OAZY
A imię z bierzmowania to będzie Gabriela Z moich powodów osobistych
Ja przed samym bierzmowaniem miałam przez 2 lata spotkanie i uważam, że tyle spotkań było zupełnie nie potrzebnych, ponieważ na większości spotkań była tylko obecnośc sprawdzana i często od razu szliśmy do domu, czasami ksiądz tam coś więcej powiedział. Natomiast najważniejsze spotkanie były przed samym bierzmowaniem i te owszem dawały do myślenia, i uświadamiały pewne rzeczy, przynajmniej dla mnie. Co do samego sakramentu to wydaje mi się, że jest bardzo ważny, ponieważ wtedy stajemy się pełnymi chrześcijanami i od tego momentu to sami jesteśmy odpowiedzialni za swoją wiarę. A po za tym jest potrzebny do ślubu
- taka_sobie
- -#
- Posty: 41
- Rejestracja: 2009-06-09, 21:43
zamierzamDuszyczka pisze:ale chyba zamieżam...
przepraszam, musiałam...
Ja bierzmowanie przyjęłam w tym roku 17 kwietnia
Od września miałam jedno spotkanie w miesiącu i do tego legitymację, w której miałam tabelkę na podpisy: msza w niedzielę, spotkania w grupach, spowiedź + do tego katechetka wpisywała roraty, różaniec, drogę krzyżową itd...
A co do imienia... niestety nasz proboszcz sobie ubzdurał, ze jeśli nasze imię z Chrztu św. ma patrona świętego, to imię do bierzmowania ma być takie jak te ze chrztu. I tak oto jestem Moniką Bożeną Moniką
- psychiczna
- -#
- Posty: 4334
- Rejestracja: 2009-05-30, 18:08
- Sol_Angelica
- -#
- Posty: 494
- Rejestracja: 2009-07-23, 22:46
Nie jestem bierzmowana i nie zanosi się na to, żebym kiedykolwiek była. Ksiądz powiedział mi, że jestem 'szatańskim dzieckiem' i że mnie nie wybierzmuje. I proszę bardzo, droga wolna. Jakoś specjalnie się tym nie przejęłam, może z uwagi na moją wygasającą wiarę. Fakt, matką chrzestną nie będę, no trudno. A ślub kościelny mogę wziąć jako osoba niewierząca, jeżeli luby będzie się bardzo upierał przy ślubie w kościele. Ot, wszystko.