No właśnie Przyznawać się Co robiliście jak byliście młodsi (bądź nadal robicie), aby nie iść do szkoły? Co wmawialiście rodzicom, by pozwolili Wam zostać w domu? Mówiliście, że nie macie lekcji? A może udawaliście chorobę, wrzucając termometr do herbaty?
W gimnazjum z moim chodzeniem do szkoły to była istna masakra. W zimie jak nie chciałam iść to przykładałam termometr do grzejnika, a w lecie symulowałam wymioty lub coś podobnego. Teraz już tak nie robię i chodzę codziennie do szkółki
Raz pamiętam załączyłam lampkę i do żarówki przyłożyłam końcówkę termometru..
A jeszcze jakoś w 4 klasie to udawałam, że boli mnie bardzo brzuch (głównie to nie bolał albo bolał bardzo słabo) ale nauczyłam się, że lepiej jest chodzisz do szkoły ni opuszczać
Ja mam na tyle fajnie, że mówię że nie chcę iść i nie idę. Rodzice wiedzą, że nie będę miał w szkole żadnych problemów, a moja edukacja to moja sprawa. Oczywiście mają podstawy, dlatego są spokojni
Jakoś nigdy nie robiłam żadnych sztuczek żeby nie iść do szkoły:)
Przynjmniej do czasu, bo w gimnazjum trochę kombinowałam (rzadko ale jadnak się zdrzało) Np. rano marudziłam mamie że mnie głowa/brzuch boli. Ale moja mama nic sobie z tego nie robiła więc normalnie do szkoły chodziłam. No parę razy do szkoły nie poszłam a jak mama z pracy wracała to jej mówiłam że rano wymiotowałam i bałam się iść do budy żeby tam sobie w razie czego siary nie narobic
hehe ja kiedyś chciałam termometr pokazać mamie a że nie miałam goraczki to zagotowałam wode w czajniku elektrycznym i jak sie już gotowała to włożyłam w pare ale niestety termometr tego nie wytrzymał:D
nie mam powodów żeby nie chodzić do szkoły, chociaż ostatnio jak miałam sprawdzian z lektury, której nie przeczytałam, to powiedziałam mamie o co chodzi. I pozwoliła mi zostać. Jeżeli sa inne powody, to zawsze staram się mamę przekupić. A jak to nie działa to udaję, ze coś mnie boli, albo że źle się czuję.
Zimą, zaraz po kąpieli, siadałam w otwartym oknie i głęboko oddychałam - angina. Czasami odgrywałam szopki w stylu 'ojej, jak mi słabo, zaraz zemdleję' (tu widowiskowe oparcie się o coś). Czasami po prostu szłam do rodzicielki i pytałam czy mogę zostać w domu, raz na ruski rok się zgodziła.
Szczerze mówiąc, to nie przypominam sobie bym odstawiała jakiś cyrk, by nie iść do szkoły. Chodziłam sumiennie. Jeśli naprawdę byłam chora, ale tak poważniej- zostawałam w domu. Teraz jak nie chcę iść, to nie idę i nikt mnie przed tym nie powstrzyma Ale raczej z tego nie korzystam. chodzę do szkoły. Rzadko zostaję w domu. Bardzo rzadko. Raz na ruski rok.