Kupuję używane. Nie ma sensu tracić 200 zł na książki skoro mogę mieć używane w dość dobrym stanie za 50. Książka jak książka, mnie używane w ręce nie parzą.
Ja też odkupuję. W liceum musiałabym wydać ponad 400 zł na książki jeśli chciałabym nowe! Masakra. A odkupione mam za sto ileś, no plus nowe z języka. Oczywiście zawsze się zdarzy, że jakaś książką nie pasuje i trzeba kupić nową. Od kilku lat kupowałam w komisach. Można było wybrać sobie książkę, oczywiście im bardziej zniszczona tym tańsza, ale przeciez tak jak mówi Bells:
Bells pisze:Książki służą do nauki, a nie chwalenia się nimi.
Mam wstręt do używanych, po prostu. Więc to akurat zależy od funduszu w danej chwili, często miałam nowe, a swoje sprzedawałam. Jednak w tym roku chyba będę musiała kupić używane, są u nas kioski z takimi podręcznikami.
Zawsze mam używane. Pojedyncze, których się nie da odkupić nabywam w księgarni. Ale reszta z antykwariatu bądź od starszej koleżanki/kolegi. I tak ich prawie nie używam więc po co tracić fortunę na nowe. Zawsze jak kupię nówkę, to po roku czy dwóch latach używania nadal jest jak z księgarni ;d
Zależy. Jeśli mam okazję to biorę od kogoś z starszego rocznika, ale w tym roku mi się to nie udało. Niektóre kupuję na kiermaszu w szkole [o ile nie są tak straszliwie drogie, jak były teraz... nie dość, że drogie to jeszcze tak poniszczone, że naprawdę opłaca się bardziej kupić nowe]. Większość z komisu, a tylko niektóre nówki.