...2o minut później...
...ZNALAZŁAM!
Ok, post napisała moje koleżanka z OLN.
Czytając go miałam gęęęsią skórkę. o.O
Tak więc...
(Tyczy się to ogólnie tematu zjawisk ezoterycznych)
Dobra zacznijmy od podstaw. OOBE czyli tak zwane out of body expirience(?- nigdy nie pamiętam jak to sie pisze-niemiecki ja wohl:D ) to doznania podczas opuszczenia ciała astralnego przez ciało ezoteryczne, duchowe, jak kto woli. Przy czym LD, często
wiązane z OOBE jest snem świadomym. Każdy wierze w co chce, i bardzo dobrze. Tylko pewnie wiekszosc w tych co w to nie wierzą to po prostu ignoranci którzy nie wiedza jak spozytkowac swój umysł Zapewne żadno z Was nie próbowało żadnego z tych doznań,
więc nie wiecie o czym piszecie. Ja o OOBE i LD wiem od jakichs 2-3 lat, wczesniej się tym specjalnie nie interesowałam, dopiero któregos wieczoru rozmawiając z kolegą postawnowiłam tego spróbowac. PIerwsza próba spełzła na niczym, kolejny tydzien próbowałam miec świadomy sen, i nic. Zniechęciłam się, czytałam o tym, zresztą ciężko miec to w tyłku kiedy Twoja własna matka leczy rekoma ludzi i róbi mnóstwo powykręcanych rzeczy. NIe mniej, przez następne miesiace zaprzestałam prób .
Zdarza Wam się pewnie obudzic sie w śnie, a zaraz potem budzicie się w ogóle. Ludzki umysł jest potężny, tylko ludzie wykorzystują go w nie wielkim procencie. Badaniami potwierdzono że ludzie którzy wykazują astralną działalnośc mają zwiększoną
powierzchnię pracy mózgu, ale to tak btw. Wracając do tematu. Ja zaczełam miec takie świadome pobudki coraz cześciej, znów zaczełam próbowac z kontrolowaniem snu. Na początku to były ułamki sekund świadome we śnie, potem minuty. Do tej pory nie mam takiej
włądzy nad włąsnym snem żeby całego sobie projektowac ale podejmuje juz w nim decyzje, co jest dziwne, bardzo...belive me ! Moja mama twierdzi że otworzyłam sobie kanał astralny. Od tamtej pory w nocy przydaża mi sie dużo dziwnych rzeczy. Czasami paraliżuje
mi się całe ciało, co jest mage dziwne. Którejś nocy budze się, myśle że obudziłam się juz na dobre,a tak naprawde śnie, leże na plecach i nie moge poruszyc zadna czesnia ciała, co gorsza mam tak ciezkie powieki ze nie moge ich otworzyc. Próbuje się miotac
ale to na nic, bo moje ciało jest w ciagłym bezruchu. Nie wiecie jakie to uczucie, okropna ogarniajaca cały umysł rozpacz ze zaraz się zgine, najdziwniejsza jest podwójna prespektywa. Raz czuje że jestem takim malym człowieczkiem w człowieku, a zaraz
widze sie jakby z góry jak leze spokojnie. Nie mam pojecia ile trwa taki paraliż ale potem sie obudziłam i leżałam w tej samej pozycji, kiedy ja zawsze spie na wznak [!] . To było dziwne. Albo np. jestem w fazie rem i nagle słysze że ktoś mi szepcze do ucha
budze się przez ten szept, otwieram oczy a tak nikogo Dużo mam takich doświadczeń. Zdarzaja mi sie niezaleznie ode mnie, ale teraz już sie nie boje tych początkowo strasznych doświadczeń bo są one przez to chyba bardziej... budujące.
Śmierc kliniczna... zatrzymanie akcji serca... zalezy w co wierzysz tak bedzie to odbierac, co do śwaitełek w tunelu sie nie wypowiadam.
Te że we Ciekaw sprawa, dla mnie to jest jakaś magiczna kwestia projektowania rzeczywistości połaczona ze wspomnieniami. Tematem zbyt dokładnie się nie interesowałam nigdy toteż za dużej wiedzy na ten temat nie mam, ale wiem że sa rózne tezy. Jedni twierdza,
że to zdolnosc do przepowiadania przyszłości, dla mnie to troche nacigana teoria biorac pod uwage fakt że de javu poznajemy dopiero podczas faktu dokonanego. W stosunku do tego byłam bym sceptyczna, byc moze jak pisze Rafulson to bład matrixa, czytaj mózgu który
w jakiś sposób zdarzenia w czasie treźniejszym poruszają czesc mózgu odpowiedzialną za wspomnienia.
Ja bym chciała Wam przedstawi kwestie przekazywania energii. Co chyba najbardziej tyczy się zjawisk ezoterycznych. Ja znam te sprawe z autopsji, nigdy w życiu pewnie bym nie stała tak za tymi sprawami gdybym ich nie doświadczyła. Ale zacznijmy od początku.
Na wiosnę 2007 przydażyła mi się kontuzja. Na pierwszy rzut oka nic strasznego, zwykłe skręcenia stawu kolanowego, jak sie później okazało uszkodzenie więzadeł krzyżowych, łekotki, przebiegunowanie rzepki, zanik mieśnia czworogłowego i wiele innych syfów. Zaczeło
się od miesiecznego pobytu w szpitalu rehabilitacyjnym. Zabiegi ciekłym azotem, laserowe naświetlania, magnetronik, hydromasaże, bloczki, dosłownie wszytsko co można sobie wymysli a przede wszytkim godziny spędzone na sali rehabilitacyjnej na cwiczeniach. Po wyjściu
myślałam że kolano jest ok, i w sumie nie było tak źle, bóle ustępowały po wieczornej dawce proszków, potem jakby sie ograniczyły. Było ok. No ale niestety mądra Kasia musiała skręci te sama noge drugi raz. Nic gorszego chyba zrobic sobie nie można. Skierowanie do
ortopedy, krótkie badanie i "wyrok":" Zobaczymy się jeszcze tylko 2 razy... na stole operacyjnym". Miałam mie robioną rekonstrukcje wiezadeł krzyżowych a potem chcieli mi robi coś z rzepką. Potem 6 msc w gipsie i długa rehabilitacja. Któregos wieczoru w domu, poprosiłam
mame żeby potrzymała mi kolano, to wygląda mniej wiecej tak ze lezysz i przyjmujesz te dobra energie, skupiasz sie tylko na tym co sie dzieje, reszta zalezy od tego który robi Ci "okłądy z rak". Dogadałm sie z mamą że bedzie mi robic tak codziennie przez nastepny miesiac
( na operacje w szpitalu wojskowym u nas czeka sie nawet 6 miechów). NIe byłam ani razu u żadnego innego specjalisty, ani nie lezałam u mego ortopedy ani razu na stole operacyjnym. MOzecie wierzyc w samoregeneracje organizmu, w te okłady, w bład lekarski ale teraz mam
zdrowe kolano, bez bóli i praktycznie wpełni sprawne.
Jestem pragamatykiem, nie wierze w słowne zapewnienia, ale są pewne zjawiska których do końca mimo wszytko zrozumie nie potrafie. Obecnie jestem w fazie człowieka zagubionego jeśli chodzi o jakiekolwiek wyznania wiary,a le pisze to co wiem, sprawdziłam i potwierdzi mogę.
O ja dobra, oczy mi sie zaraz skończą i palce, potem coś dopisze.