pompy abs, abs pump
wiercenie studni
Samotność, samotnicy
Samotność, samotnicy
Od razu zaznaczam, że w tym temacie nie chodzi mi o samotność damsko-męską (prościej mówiąc, o brak dziewczyny/chłopaka).
Zakładam ten temat mając na myśli samotność jako uczucie odizolowania się od społeczeństwa. Istnieją dwa rodzaje samotności. Ta z wyboru i ta, która dopada nas bez pytania.
Czy doświadczyliście kiedyś podobnego uczucia?
Jak patrzycie na osoby, które z natury są samotnikami?
I czym jest dla was samotność? Stanem z którego chcecie się jak najszybciej 'wyrwać' czy raczej czymś przyjemnym?
Zakładam ten temat mając na myśli samotność jako uczucie odizolowania się od społeczeństwa. Istnieją dwa rodzaje samotności. Ta z wyboru i ta, która dopada nas bez pytania.
Czy doświadczyliście kiedyś podobnego uczucia?
Jak patrzycie na osoby, które z natury są samotnikami?
I czym jest dla was samotność? Stanem z którego chcecie się jak najszybciej 'wyrwać' czy raczej czymś przyjemnym?
Ja jestem z natury samotnikiem.
I u mnie chyba właśnie stąd to się wzięło. Ludźmi się brzydzę. Oczywiście są wyjątki. A jak to się mówi.. Wyjątek potwierdza regułę.
Dla mnie jest nie tyle 'przyjemnością' - jak to określiłaś, co stylem życia. Oczywiście, nie da się całkowicie odizolować od społeczeństwa, ale na pewno znacząco ograniczyć kontakty z ludźmi.selene pisze:I czym jest dla was samotność?
I u mnie chyba właśnie stąd to się wzięło. Ludźmi się brzydzę. Oczywiście są wyjątki. A jak to się mówi.. Wyjątek potwierdza regułę.
- psychiczna
- -#
- Posty: 4334
- Rejestracja: 2009-05-30, 18:08
Czasem potrzebuję samotności , pobycia samą z sobą, poukładaniu sobie trochę w głowie innymi słowami świętego spokoju. Zbyt dłuższa samotność raczej mi nie służy.
Kiedyś izolowałam się od ludzi bardziej na siłę , skutki widzę do dziś niezbyt dobre. Nie jestem duszą towarzystwa , ba nie lubię ludzi którzy robią wokół siebie szumu takich unikam.
Kiedyś izolowałam się od ludzi bardziej na siłę , skutki widzę do dziś niezbyt dobre. Nie jestem duszą towarzystwa , ba nie lubię ludzi którzy robią wokół siebie szumu takich unikam.
Niby mam chłopaka, a jestem bardzo samotna.
On ma swoich znajomych, chodzi sam na imprezy.
Ja nie mam przyjaciół, nie wychodzę praktycznie z domu - to dla mnie samotność.
Nie mam z kim porozmawiać, chociaż bardzo bym chciała.
Źle mi z tym, no ale cóż.
Uważam, że problem tkwi we mnie - jestem tak beznadziejna, że nikt nie chce mnie znać ;k
Nie ukrywam, że bardzo cierpię przez zachowanie mojego chłopaka..
Niestety "Na samotność nie skazują człowieka wrogowie lecz przyjaciele"
Chyba będę musiała nauczyć się żyć i cierpieć w samotności.
On ma swoich znajomych, chodzi sam na imprezy.
Ja nie mam przyjaciół, nie wychodzę praktycznie z domu - to dla mnie samotność.
Nie mam z kim porozmawiać, chociaż bardzo bym chciała.
Źle mi z tym, no ale cóż.
Uważam, że problem tkwi we mnie - jestem tak beznadziejna, że nikt nie chce mnie znać ;k
Nie ukrywam, że bardzo cierpię przez zachowanie mojego chłopaka..
Niestety "Na samotność nie skazują człowieka wrogowie lecz przyjaciele"
Chyba będę musiała nauczyć się żyć i cierpieć w samotności.
Największy błąd popełniany przez ludzi samotnych z przymusu [tych co jwj nie znoszą] to właśnie szukanie przyczyn w sobie. Owszem, czasem warto zastanowić się nad sobą i dojść do ewentualnych wniosków [np. 'wszystkich obgaduję, może dlatego się ode mnie odsuwają'], ale na dłuższą metę to nie ma sensu. Przecież każdy ma jakieś wady. A jeśli się ich szuka na siłę i dochodzi do wniosku, że jest się totalną pomyłką losu - można tylko nabawić się depresji. Wierz mi - to nie jest dobry pomysł.SynSula pisze:Uważam, że problem tkwi we mnie - jestem tak beznadziejna, że nikt nie chce mnie znać ;k
Myślenie 'już zawsze będę samotna' niczego nie zmieni. A jeśli chcesz zmian, powinnaś podejść do tego inaczej. Szukać nowych znajomości, uśmiechać się.SynSula pisze:Chyba będę musiała nauczyć się żyć i cierpieć w samotności.
Czasem bywa, że nic na tą przymusową samotność nie działa. Zawsze można spróbować ją polubić. To możliwe.
Mam nadzieję, że nie obrazisz się na mnie za ten komentarz . Po prostu chcę pomóc. I przede wszystkim doradzić, żebyś nie myślała, że problem tkwi w tobie. To potrafi człowieka wykończyć. Coś o tym wiem.
Generalnie jetem samotnikiem i w szkole mam bardzo dobrą reputację bo jestem tajemniczy, nie dlatego, że udaje kogoś innego tylko zawsze pokazuje się albo wcale, albo z najlepszej strony. Mógłbym być bardziej towarzyski, ale wtedy wszyscy dowiedzieliby się o moich wadach i czar by prysnął Wystarczy mi krótka rozmowa z innymi i takie "cześć - cześć" z ludźmi, którzy mało o mnie wiedzą.selene pisze:Czy doświadczyliście kiedyś podobnego uczucia?
Żyję na takiej prostej zasadzie: Mam najlepszego kumpla ze szkolnej ławki i jeśli mam jakieś plany, bądź potrzebuje jakiejś pomocy to pierwsze co do niego. Rzadko się zdarza, że mnie wkurza, ale jak już między nami jest jakaś różnica zdań to tylko wtedy czuję się samotny. On jest "walnięty" podobnie jak ja, więc przy nim jestem w 100% sobą i mogę szczerze pogadać, bez owijania w bawełnę. Ja jestem tajemniczy i poważany, a on wręcz przeciwnie. Doskonale obrazuje to fakt, że ja nie mam nk, a on ma i w znajomych ma wszystkich uczniów szkoły, a co najważniejsze i może trochę dziwne doskonale się rozumiemy, dogadujemy i świetnie się uzupełniamy przez co dobrze razem sobie radzimy w szkole pod każdym względem. Z dziewczynami muszę trzymać jakieś granice i lubię zawiązywać nowe znajomości, ale jak dochodzi do momentu gdy fajerwerki gasną i zaczyna się monotonne rozmowy to zazwyczaj kończę znajomość. Poza szkołą trzymam kontakt z ludźmi najlepiej znanymi w mieście, których każdy co najmniej zna z widzenia i dużo się o nich gada jakie to z nich chuligany, więc te kontakty też są czysto koleżeńskie, a nie przyjacielskie.
Tak to wygląda, gdybym z jakiś powodów stracił kontakt z moim najlepszym kumplem zawaliłby się mój cały świat, ale tak się raczej nie stanie.. mam nadzieję.
Samotność jest okropna, ale kontakt z ludźmi jest ciekawy tylko na początku.. Wolę tylko flirtować na każdej imprezie z inna dziewczyną i nie wyobrażam sobie ślubu
chociaz otacza mnie tłum ludzi czuje sie samotna. nie mam osoby bliskiej, ktorej mogłabym o wszystkim powiedziec i czuc sie prawdziwie soba a nie udawac kogos kim nie jestem. to boli, ale z czasem mozna sie do tego przyzwyczaic. próbowałam przez wiele lat szukac prawdziwego przyjaciela , niestety nie udało mi sie. licze na to ze kiedys jeszcze znajde taka osobe...
- marionetkowa
- -#
- Posty: 823
- Rejestracja: 2010-02-23, 00:26
Jako jedynaczka nauczylam sie byc sama. Sama sie bawilam i teraz teraz sama spedzam czas,przyzwyczailam sie.
Oczywiscie spotykam sie ze znajomymi itd ale nie mam ich zbyt wielu,na zbyt wielu sie przejechalam i zawiodlam dlatego ograniczam ich do koniecznego minimum. Na imprezy nie chodze,do klubow itd co nie wyklucza koncertow ,na ktorych jestem zazwyczaj w formie obslugi technicznej ale to juz inna bajka.
Mam jedna osobe,ktorej mowie wszystko i ktorej ufam i na ktorej naprawde mi zalezy...i to mi wystarcza.
Oczywiscie spotykam sie ze znajomymi itd ale nie mam ich zbyt wielu,na zbyt wielu sie przejechalam i zawiodlam dlatego ograniczam ich do koniecznego minimum. Na imprezy nie chodze,do klubow itd co nie wyklucza koncertow ,na ktorych jestem zazwyczaj w formie obslugi technicznej ale to juz inna bajka.
Mam jedna osobe,ktorej mowie wszystko i ktorej ufam i na ktorej naprawde mi zalezy...i to mi wystarcza.
- niepokorna
- -#
- Posty: 3930
- Rejestracja: 2010-01-25, 20:46