wikipedia pisze:Gloomy Sunday (węg. Szomorú vasárnap, IPA ['sɒmɒɾuː 'vɐʃaɾnɐp]) - piosenka skomponowana w 1933 r. przez Rezső Seressa, oryginalne słowa w niedługim czasie zastąpiono tekstem poety László Jávora. Wedle powszechnej opinii wywołała na Węgrzech falę ponad stu samobójstw. Sam autor zabił się skacząc z okna swojego domu w 1968 r. Napisał ją pod wpływem zerwania zaręczyn przez swoją narzeczoną.
Postanowiłam wytestować i pół dnia słuchałam tej piosenki. Jedyne co, to trochę mnie zdołowała i nic więcej. Żadnych myśli samobójczych. Może jest przytłaczająca, ale żeby od razu decydować się na taki krok?
Jakie są moje odczucia? Chwilowo zdaje mi się, że jestem już tak przygnębiona, że nie pogłębi tego żadna piosenka. W sumie nawet pasuje do mojego nastroju.
Ale nie, nie - to zwykły utwór, który nie wprawi mnie w jakieś myśli samobójcze. No dajcie spokój. Przez piosenkę?
W każdym razie z pewnością nie była ona bezpośrednim powodem tych samobójstw.
Mogła jedynie wprowadzić nastrój.
Ale z pewnością to nie ona każe sięgać po to "ostateczne rozwiązanie".
Bo w sumie, skoro już czuję się fatalnie (i to nie z powodu piosenki), a na dodatek włączyłam sobie ten "śmiercionośny kawałek" to zgodnie z założeniem tej "powszechnej opinii" jedną nogą powinnam już być na tamtym świecie.
A nie jestem.
I wiecie co?
Nie będę.
Hymn samobójców. Utwór znam już dość długo. Dokładnie około 200 osób popełniło samobójstwo gdzie ta piosenka miała jakiś wpływ.
Oryginalna wersja czy w wykonaniu Billiego Holiday (tą wersje usłyszałam jak pokazano mi ten utwór po raz pierwszy) na prawdę coś w mojej głowie "nastawiła".
Posłucham raz a później znów i znów. Nie, nie mam myśli samobójczych. Jeśli jestem w kiepskim humorze na pewno w jakiś sposób ona pogłębia mi "doła".
Z ciekawości ściągnęłam chyba z 8 wersji tej piosenki i cóż... co inna interpretacja tym ciekawsza ale czy wywołuje u mnie jakieś myśli samobójcze? Nie,zdecydowanie nie.
Jeżeli chodzi o osoby, które postanowiły się zabić pod wpływem tego numeru myślę,że tekst ma tutaj dużo do rzeczy,pewnie akurat przezywały swoją miłosną tragedie bądź przywołała jakąś z przeszłości i BAM
Utwór bardzo nastrojowy, ale czy od razu przygnębiający? Mnie przypadł do gustu.
PS. Obecnie nie ma sensu rozważać, dlaczego skłonił do samobójstwa iluś ludzi. Prawdopodobnie zrozumieć to mogły wyłącznie osoby współczesne autorowi. Tak, jak z "Cierpieniami Młodego Wertera", nie przypominam sobie, by obecnie spowodowały jakieś samobójstwo.