Książka prawie zawsze jest lepsza od filmu. Taki jest już urok książek.
Czytałam kiedyś Harrego, jednak po pewnym czasie wena się wyczerpała. Chyba tylko ostatniej części nie przeczytałam. Film to tylko 3 części widziałam.
Jak byłam młodsza byłam zafascynowana Harrym, przeczytałam wszystkie część. Przeszło mi to całkowicie, oglądałam jakieś części ekranizacji dużo obiegały od książki.
Swego czasu miało się Potteromanię xd.
Pamiętam, że rodzice na święta kupowali nam po jednej części. I tak, po iluś tam latach uzbierały się wszystkie. Czytałam je po dwa, trzy razy. Teraz już mi minęło, ale miło wspominam czas spędzony z Hogwartem.
Nie czytałam Pottera, jakoś nigdy mnie nie ciągnęło. Za to w kinie byłam chyba na wszystkich częściach Tak jakoś się złożyło - a to wycieczka klasowa, a to jakieś małe miasteczko, w którym 'to' było jedynym wyświetlanym filmem. A ile się wynudziłam na nich to wiem tylko ja
Podobno jak ktoś jest fanem Tolkiena to nie za bardzo trawi Pottera. Może coś w tym jest. U mnie się zgadza
przeczytałam wszystkie części, niektóre po kilka razy. teraz zastanawiam się co ja w nich widziałam nie mówię że są do niczego, w końcu to książki mojego dzieciństwa i nawet wczesnej młodości ale jakoś już mi przeszło, za to za każdym razem jak słyszę o filmach na ich podstawie lub co gorsze je oglądam to krew mnie zalewa i dostaję białej gorączki, no bo jak mozna aż tak zepsuć coś, co nie było bynajmniej złe?
Przeczytałam wszystko dwa razy. Już kilka lat temu, dobre na odmóżdżenie się. Widać jak warsztat Rowling się rozwijał. Pierwsza część kompletnie sucha w obrazowanie, jedynie sama akcja, a jaki rewelacyjny koniec w 7 części? Pewnie jeszcze nie raz sięgnę po tę pozycję. Mój ulubiony tom, to trzeci. Ma w sobie coś szczególnego, sama nie wiem co.