pompy abs, abs pump

wiercenie studni

książka

Wszystko co związane z literaturą. Możesz tu podzielić się swoją własną twórczością (wiersze, opowiadania itp.).
duży_miś
-#
-#
Posty: 67
Rejestracja: 2011-06-15, 21:11

książka

Post autor: duży_miś »

Mój kolega pisze książkę i proszę byście ją ocenili. Nie chodzi o tematykę lecz o język, styl itp.


Wstawał ponury świt. Świat, do tej pory skąpany w białym i zimnym oparze mgły stopniowo rozświetlało wschodzące słońce. Mgła, choć niechętnie, powoli ustępowała. Zaczęło być widać. A widać było trzech jeźdźców niespiesznie poruszających się traktem i skąpanych jeszcze w mroku. Droga była wyludniona, nie dziw, o tak wczesnej godzinie.
Z każdym promieniem słońca ukazywało się więcej detali. Na przykład, że przy drodze rosły klony i buki, albo ze jeden z jeźdźców dosiadał myszatego ogiera, a drugi gniadego. Albo ze trzeci jechał na karym i szczelnie okutał szaroburym płaszczem z narzuconym na głowę kapturem.
- Ale cholerny ziąb, aj aj. – Stwierdził z wyrzutem właściciel myszatego konia, chuchając w dłonie – Na kiego grzyba kazałeś wyruszać tak wcześnie? Nie dość, że mgła, że na ledwo dziesięć kroków dojrzeć coś można, to jeszcze ubranie całe mokre od oparu.
- Nie narzekaj. – Uspokoił ten dosiadający gniadego, jadący pośrodku – Zaraz staniemy gdzieś przekąsić coś, bom zgłodniał.
Jechali dalej. Słońce wzniosło się nad korony przydrożnych drzew, ociepliło się wyraźnie. Mgła opadła, lecz podróż nadal była uciążliwa – z liści i gałęzi kapało za kołnież.
Doścignęli zachlapany błotem wóz, wypełniony drewnianymi skrzyniami. Na wozie, obok woźnicy, siedział okutany w futro człowiek. Dostrzegł ich, wstrzymał konia, zrównał się.
- Ho Ho, powitać waszmościów! Dokąd droga wiedzie?
- A dyć przed siebie, kędy trakt biegnie. A pan, panie kupcze, dumam, nie popasałby?
- Z chęcią, waszmościowie, z chęcią. Stańmy może tam, o, na rozdrożach. Mus odpocząć trochę.
Rzeczywiście, droga przed nimi rozwidlała się, skręcała w las, po lewo, zaś druga odnoga lekko w prawo, zostawiając bór za sobą biegnąc śród łąk. Na rozstaju stal słup, teoretycznie informujący o możliwych kierunkach podróży, praktycznie zaś był przewrócony, zaś deseczki oderwane.
Kupiec zeskoczył z wozu, podniósł i rzucił na ziemię worek, i usiadł na nim. Woźnica położył się na wozie. Trzej podróżni zsiedli z koni i siedli na przydrożnych kamieniach.
- Zjadłbym cosik, i popił także. Niestety, na kompletnym, za przeproszeniem waszmościów, zadupiu jesteśmy. Do najbliższej karczmy minimum sześć mil. A i to najkrótsza drogą. Znają może waszmościowie tutejsze drogi?
- Niestety, nie zdarzyło się w tych stronach bywać, ale teren, pobieżnie oczywista, znamy. Główny trakt, jakością drogi lepszy i bardziej uczęszczany, lecz dłuższy, na prawo biegnie. Do waszej utęsknionej karczmy będzie nim z mil siedem.
- Dumam na lewo, lasem jechać. Krócej. I droga, hmmm... Trochę mniej odsłonięta.
- Cóż to moiściewy wieziesz na wozie że się odsłoniętej drogi lękasz? Czyżbyś się obawiał, ze ktoś niepowołany zoczy twój ładunek?
- Otóż to jest tajemnica, wyjawiać ją pod gardłem zabronione mam, ale na uczciwych ludzi wyglądacie, to rąbka sekretu uchylić mogę. Otóż, uważacie, to są hmm... Zapasy. Suchary. Khe khe, pomoc ekonomiczna dla uczciwych ludzi. Ale tak po prawdzie, to się bandytów lękam. Słyszałem, ze tu szajka nielicha grasuje. Dlatego jadę w ukryciu, żeby mnie żaden nie wypatrzył.
- I dlatego umyśliłeś lasem jechać? – Wpadł kupcowi w słowo właściciel myszatego ogiera. – Przecież każdy dureń, w tej osobie także ten twój woźnica, wie, ze jeśli gdzieś bandyty kogoś grabią, to najczęściej właśnie w takich komyszach i borach osłoniętych przed wzrokiem ludzkim. Nie może być, byś ty, panie kupcze, głupszy był.
- Ciszej waszmość, ciszej. Jeszcze kto usłyszy i będzie nieszczęście...
- Jesteśmy na kompletnym odludziu, sam pan tak mówiłeś. Kto tu może coś usłyszeć niby? Nie podobasz mi się panie kupcze. Na złodzieju czapka gore! Coś pan pewnie nielegalne interesy robisz, czarnorynkowe pewnie.
- Panie Waszmość – Kupiec zwrócił się do poprzedniego rozmówcy.
- Ucisz pan kompana, bo gada o rzeczach, o których pojęcia nie ma. Piepszy, za przeproszeniem, farmazony jakieś zrodzone w słabującej jego mózgownicy. Jakieś domysły, które w honor mój godzą. Ja uczciwy człowiek jestem, nigdy przestępstwem nie parałem się, takoż kradzieżą.
- Ta pewnie.
- Panie upierdliwy! Lubisz waszmość hazard? Wiedz, że i ja lubię. Założyć się możemy. Co ty na to, Panie odważny?
- Co mi tam, niech będzie. Ja myślę, ze pan się wcale nie bandytów lękasz. Cos mi się wydaje, że pan ukrywasz więcej, niż mówisz. Co pan na to?
- Przyjęte. A ja twierdzę, że bezpiecznie dojadę do naszego wspólnego celu, do owej, jak to panowie ujęli, utęsknionej karczmy, ba szybciej tam dotrę, co wszak będzie rękojmią mojej uczciwości. Jeśli przegram, odpowiem panom na wszystkie pytania zgodnie z prawdą. Jeśli zaś wygram... Pani zdejmie wreszcie ten kaptur i odsłoni swe piękne lico. Zgoda?
- Panie kupcze – zwrócił się złowrogo, wstając, właściciel myszatego ogiera. – Radziłbym zapomnieć o tym. Radziłbym tak, ze względu na to, ze coś może złego spotkać podczas tak niebezpiecznej podróży twoją kupiecka osobę i ten zasrany towar. Radziłbym...
- Stul gębę – kupiec nie miał możliwości dowiedzieć się treści kolejnej rady, albowiem właściciel gniadego konia znacząco szturchnął kompana pod żebra i uderzył go oczyma. – Stul gębę, i radziłbym ci jej nie rozwierać bez pozwolenia, w szczególności by kontynuować te głupie oszczerstwa. Myśmy są ludzie uczciwi, sekretów przed innymi uczciwymi ludźmi nie mający. Nie mieliśmy wcale zamiaru zwodzić nikogo, iż ta panna – wskazał trzeciego jeźdźca palcem. Jeździec cały czas ignorował przebieg całej rozmowy i nie odezwał się jak dotąd nawet słowem. – Panną wcale nie jest. Pan, panie kupcze, zwiódł się sam, błędnie mniemając iż mamy coś do ukrycia. Owa niewiasta, która tak twoja kupiecka osobę zaintrygowała, udaje mężczyznę tylko dlatego, ze w dzisiejszych czasach niebezpiecznie jest takim niewiastom samotnie podróżować.
- Oczywiście. – Kupiec uśmiechnął się szeroko i wyjątkowo nieszczerze. – Oczywiście. Nigdy nie śmiałbym posądzać niewiasty o jakieś ciemne sprawki, w tym udawanie mężczyzny, ponieważ jam jest człek uczciwy i nie oceniam ludzi wedle pozorów. A teraz waszmościowie pozwolą, ze kontynuuję podróż. Do zobaczenia w karczmie.

To tylko fragment.
Awatar użytkownika
Tandetna
-#
-#
Posty: 1669
Rejestracja: 2009-02-05, 16:59
Lokalizacja: mam wiedzieć?

Post autor: Tandetna »

Miałam dość po pierwszym akapicie. Dalej nie czytałam. Wydaje mi się, że kolega powinien dość mocno popracować nad stylistyką. Doceniam jednak samą chęć 'tworzenia'. Początki zawsze bywają trudne.
Awatar użytkownika
selene
-#
-#
Posty: 5563
Rejestracja: 2009-08-19, 15:59
Lokalizacja: ...over the moon?

Post autor: selene »

Hmmm, nie przepadam za tego typu stylistyką. Ale wydaje mi się, że autor dosyć sprawnie operuje językiem, którym postanowił tworzyć - a to spory plus.
Generalnie czyta mi się dosyć ciężko, ale to raczej dlatego, że tekst nie obraca się w moich klimatach. Jak na opisywane realia - dialogi zdają się być dobrze dopasowane.
duży_miś pisze:Zaczęło być widać. A widać było trzech jeźdźców
To mi trochę niezgrabnie wygląda, tak na początku rzuciło się w oczy. I zastanawiałam się chwilę nad licznymi wtrąceniami i interpunkcją, ale doszłam do wniosku, że tego pierwszego czepiać się nie będę, a na drugim nie znam się na tyle, by cokolwiek sugerować.
Może wyjść z tego coś naprawdę ciekawego, ale generalnie rzecz biorąc, niestety nie trafia w mój gust.;p
Jeśli autor chce zasięgnąć innych opinii - może warto rozejrzeć się po portalach literackich. Tam obraca się wielu ludzi będących w temacie, którzy mogą skomentować jego dzieło :).
Awatar użytkownika
marionetkowa
-#
-#
Posty: 823
Rejestracja: 2010-02-23, 00:26

Post autor: marionetkowa »

Zgodzę się z Paniami wyżej,że tekst jest hm,jakby to delikatnie określić,ciężki.
Nie dałam rady doczytać do końca,po prostu mnie to koszmarnie nudziło,pewnie wpływ też miał fakt,że nie lubię takie języka.
Jeżeli chodzi o stylistykę to kolega musi jeszcze trochę popracować...
np.
duży_miś pisze: albo ze jeden z jeźdźców dosiadał myszatego ogiera, a drugi gniadego. Albo ze trzeci jechał na karym i szczelnie okutał szaroburym płaszczem z narzuconym na głowę kapturem.
-po co taka wyliczanka,wydaje mi się,że można byłoby przedstawić wstępny wygląd i inne detale w ciekawszy sposób,może jakoś fajnie przemycić to w dialogach,nie wiem,nie znam się na tym.
Jednak właśnie przez coś takiego tekst staje się trudny i nuży czytelnika. Na razie to tyle.
ODPOWIEDZ