pompy abs, abs pump
wiercenie studni
przyjaciel.. [?]
przyjaciel.. [?]
Witam,
Jestem odrzucona od klasy, nie akceptują mnie. Zawsze nie byłam akceptowana przez klasę, ani lubiana.. Pewnego razu podszedł do mnie chłopak, powiedział, ze chciał ze mną porozmawiać, lecz znajomość po kilku tygodniach i praktycznie każdej przerwie spędzonej na rozmowie, między nami zakwitła przyjaźń.. Przyjaciółmi jesteśmy od prawie dwóch lat, jestesmy wobec siebie bardzo szczerzy, mimo, ze jestem bardzo wstydliwa, rozmawiam z nim na każdy temat, sama nawet kiedyś pytałam go o intymne rzeczy (była to miesiączka, ale bałam się, że coś gorszego i naopowiadałam mu o wszystkim [przynajmniej wie jak dokładnie dorasta dziewczyna ], nie wiedziałam wtedy, co to internet i tylko jego się mogłam spytać) Oboje naprawdę bardzo się lubimy, jesteśmy uczuciowi, doskonale się rozumiemy i jesteśmy dla siebie jedynym wsparciem.. Bardzo bym chciała, żeby był moim chłopakiem (podkreślam, że nie kochamy się za wygląd, ale za charakter) Sama boję mu się to wyznać.. On mówi, że nikt go nie kocha, że rodzice jego co chwila piją.. Nie chce, by tak myślał, ale on sam tez boi się o mnie o to poprosić, boję się, że zacznie mówić "moje życie nie ma sensu i może zrobić to.. zakonczyc wszystko) Poza tym nie wyrażamy sobie uczuć (przytulenia, buziaki - nawet przyjacielskie) - przytulił mnie w całej znajomości dokładnie dwa razy, a równocześnie, gdy był jeden z tych dwóch razy to pocałował mnie w czoło, ale zrobił to bardzo szybko i powiedział "nie martw się", naprawdę miło mi się zrobiło - chciałabym, aby było to częściej, ale nie było to codziennością, on kiedyś mi tak powiedział: "my nie chodzimy ze sobą, więc dlaczego mamy to robić"
Co Wy na to?
Ja naprawdę bardzo go kocham i boję się, że kiedyś może to wszystko, ten raj zniknąć..
Jestem odrzucona od klasy, nie akceptują mnie. Zawsze nie byłam akceptowana przez klasę, ani lubiana.. Pewnego razu podszedł do mnie chłopak, powiedział, ze chciał ze mną porozmawiać, lecz znajomość po kilku tygodniach i praktycznie każdej przerwie spędzonej na rozmowie, między nami zakwitła przyjaźń.. Przyjaciółmi jesteśmy od prawie dwóch lat, jestesmy wobec siebie bardzo szczerzy, mimo, ze jestem bardzo wstydliwa, rozmawiam z nim na każdy temat, sama nawet kiedyś pytałam go o intymne rzeczy (była to miesiączka, ale bałam się, że coś gorszego i naopowiadałam mu o wszystkim [przynajmniej wie jak dokładnie dorasta dziewczyna ], nie wiedziałam wtedy, co to internet i tylko jego się mogłam spytać) Oboje naprawdę bardzo się lubimy, jesteśmy uczuciowi, doskonale się rozumiemy i jesteśmy dla siebie jedynym wsparciem.. Bardzo bym chciała, żeby był moim chłopakiem (podkreślam, że nie kochamy się za wygląd, ale za charakter) Sama boję mu się to wyznać.. On mówi, że nikt go nie kocha, że rodzice jego co chwila piją.. Nie chce, by tak myślał, ale on sam tez boi się o mnie o to poprosić, boję się, że zacznie mówić "moje życie nie ma sensu i może zrobić to.. zakonczyc wszystko) Poza tym nie wyrażamy sobie uczuć (przytulenia, buziaki - nawet przyjacielskie) - przytulił mnie w całej znajomości dokładnie dwa razy, a równocześnie, gdy był jeden z tych dwóch razy to pocałował mnie w czoło, ale zrobił to bardzo szybko i powiedział "nie martw się", naprawdę miło mi się zrobiło - chciałabym, aby było to częściej, ale nie było to codziennością, on kiedyś mi tak powiedział: "my nie chodzimy ze sobą, więc dlaczego mamy to robić"
Co Wy na to?
Ja naprawdę bardzo go kocham i boję się, że kiedyś może to wszystko, ten raj zniknąć..
Ja nie jestem zwolennikiem przemieniania przyjaźni w miłość, bo niestety miłość w moim mniemaniu ma o wiele mniejsze szanse na przetrwanie niż przyjaźń. Niestety ryzyko przyjaźni kobiety z mężczyzną jest takie, że któreś się w końcu zakocha, co jest w tym przypadku. Skoro czujesz to co czujesz, to warto dać mu jakoś do myślenia - drobne sygnały, zbliżenia, znaki...poczuje, zobaczysz.
Miłość wynikająca z przyjazni to najsilniejsza z możliwych miłości Bo to nie jest zauroczenie, ludzie sie coraz lepiej poznają, doceniają sie ,wiedzą ze łączy ich coś magicznego. Co do Ciebie Lui powiedz mu że jest dla Ciebie ważny, nie wiem ile masz lat, tą 13 nie bede sie sugerował ale jeśli jesteś w stanie okaż mu jakoś że ta znajomość wiele dla Ciebie znaczy
Rocznikowo jest rok różnicy - ja mam obecnie 14 i obecnie on też 14.
Trochę się zmieniło, stał się dla mnie jeszcze ważniejszy.
9 stycznia 2009 roku wracałam z Nim ze szkoły, było bardzo ślisko, w pewnym momencie zjechała mi jedna noga - ból był okropny, jak się okazało chwilę potem, wyskoczyła mi rzepka w kolanie - nie mogłam wstać, ruszać, bolało - zadzwonił na pogotowie, na szczęście miał tel. przy sobie (zawsze mówiłam, żeby nie brał, a jednak się przydał) - zabrali mnie do szpitala, potem zadzwonił do mojej Mamy.. przyjechała, bo musiała wyrazić jakieś zgody i inne rzeczy - podali mi narkozę i zabrali na operacje - potem nogę przywiązano mi do takiego "stojaka" - nie mogłam nią ruszać, ciężko mi było wstać, nie mowiąc już o tym, że nadal ból był okropny..
Mama musiała iść o 17 do pracy, także u mnie była 2 godziny i wyszła o 16. Na sali byłam sama z pacjentów, bo cały czas przy mnie siedział Kacper, który przy Mojej Mamie tylko się kręcił koło mnie, a gdy wyszła usiadł sobie koło mnie na łóżku - zaczął głaskać, przytulił mnie, obtarł z potu i kilka razy nawet pocałował (w policzek i czoło), powiedział, że jemu brakuje słów, że jemu jest smutno, przykro i to jest dla niego wielka rozpacz - popatrzył mi w oczy i powiedział: "..a wszystko dlatego, bo Cię bardzo kocham i jesteś całym moim życiem i sercem". Zapadła cisza, na moich policzkach w kilka chwil pojawiły się łzy.. Od razu się inaczej poczułam, jeszcze nigdy mnie tak nie potraktował.. Była cisza, ja mimo bólu się w głębi serca śmiałam, a nawet mało powiedziane - radość rozsadzała całe moje wnętrze, a łzy leciały.. powiedziałam po kilkudziesięciu sekundach ciszy: "też bardzo Cię kocham, nie wiesz jak wiele dla mnie znaczysz, nie istniałabym bez Ciebie" i poprosiłam: "czy mogę chwilę przemilczeć, bym mogła w to wszystko uwierzyć" on się zgodził - zasnęłam po kilku minutach, jak dziecko.. Obudziłam się 40 minut potem, oznajmnił, że była u mnie Moja Mama, że zostawiła mi kilka rzeczy, przy okazji, jak jechała do pracy - kilka gier, książki i ciuchy, w tym pidżamę (do tej pory leżał w majtkach, staniku i koszulce - tylko tyle miałam na sobie. Kacper zapytał się, czy nie potrzebuje czegoś - powiedziałam, że nie, zagraliśmy sobie trochę, przy nim zapominałam o bólu. Po 17 był obiad, pomógł mi go zjeść. Dochodziła 18, gdy nastała ta chwila - zachciało mi się sikać - wstać nie mogłam, pozostała "kaczka", ale sama nie jestem w stanie opuścić sobie majtek - musiałam poprosić go, aby podał mi "kaczkę" i opuścił majtki - wyjścia nie miałam - poprosiłam i zrobił, jak chciałam - bardzo się wstydziłam - on powiedział, żebym się nie przejmowała, że ja nieraz go zobaczę, a on jeszcze nie raz mnie". Dalej jakoś leciało, przed 20 powiedział, że zaraz musi lecieć, zapytał się, czy chce się przebrać w pidżamę czy nie, powiedziałam, żeby dał mi tylko górę, a ja jakoś sobie poradzę, zrobiłam to przy nim, ale moich piersi nie widział, przytulił się lekko, pocałował i się zapytał, co mi jutro przynieść - powiedział, że będzie po 14. Było mi go żal, miałam nawet potem wyrzuty sumienia, że powiedziałam "ok, trzymaj się" - do dziś tego żałuję. Siedział przy mnie cały dzień, nie odrobił lekcji, nie nauczył się - kompletnie nic, ale z drugiej strony cieszyłam się, bo to o czymś świadczyło, o tym, że nie jestem dla niego obojętna i taką "zwykłą" przyjaciółką.
Nie jadłam tam nic, jedynie przy nim, a załatwiać chciałam tylko, żeby przy tym obecny był tylko on, a nie mama, czy pielęgniarka.. Był bardzo troskliwy, tracił wiele, zwłaszcza w szkole, bardzo się troszczył o mnie - pół dnia był w szkole, a pół u mnie - tak wyglądało u niego 5 dni podczas których byłam w szpitalu, potem już dostałam wypis do domu.. dało mi to naprawdę dużo..
A Wy co o tym sądzicie?
Te słowa "kocham" padły tylko 9.01.2009, już ich nie powtórzyliśmy nigdy..
Trochę się zmieniło, stał się dla mnie jeszcze ważniejszy.
9 stycznia 2009 roku wracałam z Nim ze szkoły, było bardzo ślisko, w pewnym momencie zjechała mi jedna noga - ból był okropny, jak się okazało chwilę potem, wyskoczyła mi rzepka w kolanie - nie mogłam wstać, ruszać, bolało - zadzwonił na pogotowie, na szczęście miał tel. przy sobie (zawsze mówiłam, żeby nie brał, a jednak się przydał) - zabrali mnie do szpitala, potem zadzwonił do mojej Mamy.. przyjechała, bo musiała wyrazić jakieś zgody i inne rzeczy - podali mi narkozę i zabrali na operacje - potem nogę przywiązano mi do takiego "stojaka" - nie mogłam nią ruszać, ciężko mi było wstać, nie mowiąc już o tym, że nadal ból był okropny..
Mama musiała iść o 17 do pracy, także u mnie była 2 godziny i wyszła o 16. Na sali byłam sama z pacjentów, bo cały czas przy mnie siedział Kacper, który przy Mojej Mamie tylko się kręcił koło mnie, a gdy wyszła usiadł sobie koło mnie na łóżku - zaczął głaskać, przytulił mnie, obtarł z potu i kilka razy nawet pocałował (w policzek i czoło), powiedział, że jemu brakuje słów, że jemu jest smutno, przykro i to jest dla niego wielka rozpacz - popatrzył mi w oczy i powiedział: "..a wszystko dlatego, bo Cię bardzo kocham i jesteś całym moim życiem i sercem". Zapadła cisza, na moich policzkach w kilka chwil pojawiły się łzy.. Od razu się inaczej poczułam, jeszcze nigdy mnie tak nie potraktował.. Była cisza, ja mimo bólu się w głębi serca śmiałam, a nawet mało powiedziane - radość rozsadzała całe moje wnętrze, a łzy leciały.. powiedziałam po kilkudziesięciu sekundach ciszy: "też bardzo Cię kocham, nie wiesz jak wiele dla mnie znaczysz, nie istniałabym bez Ciebie" i poprosiłam: "czy mogę chwilę przemilczeć, bym mogła w to wszystko uwierzyć" on się zgodził - zasnęłam po kilku minutach, jak dziecko.. Obudziłam się 40 minut potem, oznajmnił, że była u mnie Moja Mama, że zostawiła mi kilka rzeczy, przy okazji, jak jechała do pracy - kilka gier, książki i ciuchy, w tym pidżamę (do tej pory leżał w majtkach, staniku i koszulce - tylko tyle miałam na sobie. Kacper zapytał się, czy nie potrzebuje czegoś - powiedziałam, że nie, zagraliśmy sobie trochę, przy nim zapominałam o bólu. Po 17 był obiad, pomógł mi go zjeść. Dochodziła 18, gdy nastała ta chwila - zachciało mi się sikać - wstać nie mogłam, pozostała "kaczka", ale sama nie jestem w stanie opuścić sobie majtek - musiałam poprosić go, aby podał mi "kaczkę" i opuścił majtki - wyjścia nie miałam - poprosiłam i zrobił, jak chciałam - bardzo się wstydziłam - on powiedział, żebym się nie przejmowała, że ja nieraz go zobaczę, a on jeszcze nie raz mnie". Dalej jakoś leciało, przed 20 powiedział, że zaraz musi lecieć, zapytał się, czy chce się przebrać w pidżamę czy nie, powiedziałam, żeby dał mi tylko górę, a ja jakoś sobie poradzę, zrobiłam to przy nim, ale moich piersi nie widział, przytulił się lekko, pocałował i się zapytał, co mi jutro przynieść - powiedział, że będzie po 14. Było mi go żal, miałam nawet potem wyrzuty sumienia, że powiedziałam "ok, trzymaj się" - do dziś tego żałuję. Siedział przy mnie cały dzień, nie odrobił lekcji, nie nauczył się - kompletnie nic, ale z drugiej strony cieszyłam się, bo to o czymś świadczyło, o tym, że nie jestem dla niego obojętna i taką "zwykłą" przyjaciółką.
Nie jadłam tam nic, jedynie przy nim, a załatwiać chciałam tylko, żeby przy tym obecny był tylko on, a nie mama, czy pielęgniarka.. Był bardzo troskliwy, tracił wiele, zwłaszcza w szkole, bardzo się troszczył o mnie - pół dnia był w szkole, a pół u mnie - tak wyglądało u niego 5 dni podczas których byłam w szpitalu, potem już dostałam wypis do domu.. dało mi to naprawdę dużo..
A Wy co o tym sądzicie?
Te słowa "kocham" padły tylko 9.01.2009, już ich nie powtórzyliśmy nigdy..
Wlasnie tak myslalam i doszlam do wniosku, ze zachowalam sie glupio, po co go przyjmowalam, pokazywalam przed nim swoje cialo, skoro on jest tylko przyjacielem..Miyu pisze:Najlepiej jak sama ta sprawe przemyslisz i sama dojdziesz do wlasnego wniosku.
Mysle, ze w ogole zachowalam sie jak idiotka - jego sie nie zapytam, co o tym sadzi - on mi nie odpowie na to "no troche sie osmieszylas", itp - tylko zawsze powie, ze nie..
W ogole nie wiem, co myslec o tym "Kocham Cie".. traktowac to jako wyznanie milosci, czy tylko stwierdzenie? Nic nie wiem, im bardziej mysle, tym wiecej rzeczy mnie zastanawia.
-
- -#
- Posty: 61
- Rejestracja: 2009-01-26, 15:18
Nie mam jakoś odwagi, wstydzę się tego, co zrobiłam.. Boję się jego reakcji, tego, co mi powie oraz tego, że nie będzie ze mną szczery..
Co do Jego "kocham" to kiedyś mówił, że mamy przyjaźń, po co cokolwiek więcej, ale jakoś tak czuję, że jednak tego chcę, ale pierwszy raz od kilkudziesięciu miesięcy - brak mi śmiałości przy nim..
Co do Jego "kocham" to kiedyś mówił, że mamy przyjaźń, po co cokolwiek więcej, ale jakoś tak czuję, że jednak tego chcę, ale pierwszy raz od kilkudziesięciu miesięcy - brak mi śmiałości przy nim..
Moim zdaniem nie warto wyprzedzać faktów, jeżeli on poczuje że to wiecej niż przyjaźń to sam będzie chciał porozmawiać, nic na siłe... Trochę cierpliwości a skoro nie porusza tego tematu, a jest wobec Ciebie zawsze szczery, to raczej nie oczekuje abyś Ty sama go wypytywała o uczucia a tym bardziej związek......